
Jedziemy na wycieczkę
W dniu 8 czerwca połączone siły uczniów z klas od III do VII pod opieką wychowawców: pani Beaty Warpechowskiej, pani Zofii Ratkiewicz i pana Łukasza Kula wyruszyły na wycieczkę do Puław, Kazimierza Dolnego i Kozłówki. O pogodę nie musieliśmy się martwić - dopisała ... przypominała tę ze środka wakacji nad Morzem Śródziemnym. Upał dawał się wszystkim we znaki, ale okazaliśmy się wytrwali i dzielnie zwiedzaliśmy oraz podziwialiśmy - a naprawdę było tego sporo. Pierwsza atrakcja to Pałac Książąt Czartoryskich - obejrzany z zewnątrz i przepiękny park w Puławach, który zwiedziliśmy z przewodnikiem PTTK. Przyjemnie było znaleźć się w pachnącym lipami chłodku i podziwiać zabytkowe budowle (Świątynię Sybilli, Domek Gotycki, Bramę Rzymską, rzeźbę Tankred i Klorynda, Pałac Marianki) oraz dostojne pawie - barwnych i krzykliwych rezydentów parku. Pan przewodnik opowiadał tak, jak lubią wszyscy wycieczkowicze - krótko, zwięźle i ma temat. Następnie przemieściliśmy się do malowniczego Kazimierza nad Wisłą, który zawsze przyciągał swą urodą turystów i licznych artystów.Tam też nie brakowało pięknych miejsc i budowli. Widzieliśmy słynne spichlerze, spacerowaliśmy bulwarem nad Wisłą, wstąpiliśmy do Sanktuarium p.w. Zwiastowania NMP przy klasztorze OO. Reformatów, zwiedziliśmy dawną dzielnicę żydowską, rynek z pięknymi kamieniczkami i zabytkową studnią i podziwialiśmy niesamowitą panoramę miasteczka. Niestety, na wejście na słynną Górę Trzech Krzyży nie starczyło nam czasu ani sił. Te pokrzepiliśmy w lodziarniach i kebabowniach na rynku. Oczywiście nie obyło się bez kupna pamiątek - słynnych kazimierskich kogutów i innych drobiazgów. Ostatnim przystankiem był Zespół pałacowo-parkowy w Kozłówce - rezydencji arystokratycznego rodu Zamoyskich. Z przyjemnością zanurzyliśmy się w chłodne pałacowe wnętrza i pod kierunkiem pani przewodnik obejrzeliśmy przebogate, świetnie zachowane zbiory Muzeum Zamoyskich (kolekcję malarstwa, rzeźby i rzemiosła artystycznego). Nie wszystko da się opisać, wrażeń było moc, zmęczenie dawało się we znaki, ale droga powrotna (z przystankiem dla rozprostowania nóg i posilenia się) przebiegała (dosłownie!) ze śpiewem na ustach. Zostaną wspomnienia, pamiątki i zdjęcia pięknych miejsc. Poczuliśmy się już trochę jak na wakacjach ...